czwartek, 13 marca 2014

Aniołek z masy solnej nr 3

Zazwyczaj jak wstaję rano mam kiepski humor, ale dziś było inaczej - o dziwo :) myślę, że to dzięki temu słońcu za oknem.
Madzia miała wczoraj wypadek. Zaczęła chodzić jakiś miesiąc temu ale nadal chodzi dość chwiejnie. No i wczoraj jej nos wylądował na nodze od stołu. Nos spuchł, jakoś się przekrzywił, więc pojechałam z nią do szpitala. Na szczęście nie jest złamany, ale jak obrzęk zejdzie muszę się skonsultować z laryngologiem czy nic się nie poprzestawiało. Och zanim dzieci urosną to rodzice już siwi będą.

A oto kolejne dzieło sztuki z serii prace rodzinne. Aniołek zanim dobrze wysechł miał mały wypadek i troszkę bucik i paluszki u dłoń się złamały, no ale reszta się ostała.




4 komentarze:

  1. Bardzo fajny aniołek wyszedł Ja jeszcze masy solnej nie próbowałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne są takie chwile spędzane razem. Zostaną cudowne pamiątki, a nosek się zagoi;-)

    OdpowiedzUsuń